Co jakiś czas spotykam na forach internetowych wpisy naszych biegaczy, że nie akceptują wysokich nagród finansowych dla tzw. zawodowców. Że lepiej by było te środki przeznaczyć na nagrody dla amatorów, że lepiej jest zorganizować bieg tylko dla “joggerów” biegających dla zdrowia. No bo po co niby finansować kilku biegaczy? A w większości i tak te nagrody zagarniane są przez Kenijczyków czy gości ze wschodu!
Pamiętajcie rodzimi amatorzy
To myśmy się wprosili do zawodów sportowych. To Fred Lebow ze stricte sportowej konkurencji jaką jest bieg maratoński, uczynił konkurencje dla amatorów. Bieganie jest jedno. Nie ma wg mnie rozdziału na zawodowców i amatorów. Musimy razem współistnieć – bo tylko taka formuła jest atrakcyjna i jedyna w sporcie kwalifikowanym. Pokażcie mi taką inną dyscyplinę olimpijską w której macie szansę – przynajmniej ”teoretyczne” – stanąć na linii startu z olimpijczykiem. Najwyżej możecie go sobie pooglądać w telewizorze lub za bilet zobaczyć na żywo. Rywalizować z takim Herosem – nie ma szans.
To jest właśnie fenomen biegów ulicznych
Jestem za tym, by w mniejszych biegach ograniczać pule nagród dla pierwszych, a większość budżetu przeznaczać dla amatorów i organizację. Największe nasze imprezy muszą mieć Elitę i muszą mieć wyniki sportowe!! Może to być nasza polska Elita – bo zawsze warto inwestować i rozwijać nasze rodzime bieganie. Jeśli jednak bieg ma być atrakcyjny i wartościowy sportowy – to międzynarodowość i rywalizacja tylko w tym pomaga. I tu pojawia się problem… Mimo całego szacunku dla bardzo już licznej społeczności biegowej w Polsce – nasi amatorzy truchtacze, nie za bardzo interesują się sportem czyli wynikami. Często rozmawiam z moimi podopiecznymi z klubu amatorskiego i jest zdziwiony dość mała wiedzą na temat wyników, nazwisk i osiągnięć. Byłem bardzo zdziwiony rozmową z tzw. rolnikiem z Holandii – jego wiedza z zakresu sportu i nie tylko, była dla mnie czymś zaskakującym. Wiedział bardzo dużo o olimpijczykach, wynikach ale wiedział równie dużo na temat np. teatru.. Spróbujcie pogadać z typowym polskim rolnikiem na te tematy… Oczywiście nie generalizuje, bo są wyjątki.
Generalnie my się jako społeczeństwo niczym nie interesujemy i niczym nie pasjonujemy.
Szost, Giżyński, Kozłowski, Chabowski, Nadolska, Lewandowska–Bernardelli etc. powinniście znać – kto to?, co biega i nawet jak wygląda! Więcej – powinniście / jeśli jesteście, tak jak ja, z Krakowa / ”znać” lokalnych „Hero” jak Andrzej Lachowski, Adam Czerwiński czy Paulina Golec, Maria Sławik, etc. Powinniście wiedzieć kto to był Krzyszkowiak, Malinowski, Mamiński czy Wanda Panfil! A nasze gwiazdy powinny częściej integrować się z amatorami. Więcej uśmiechu, zdjęć i autografów. Muszą zrozumieć, że to jest cześć ich zawodowej pracy. Nie tylko trening i zawody. Rozmowa i wspólna fotka z amatorem – to równie ważne jak trening. Oczywiście jeśli się jest zawodowcem i chce się z tego żyć. Dobrze by było by znać trochę historii biegania. I przy małym piwie po biegu w Skawinie czy na zakończeniu sezonu, porozmawiać o metodzie interwałowej Zatopka. Czy o podwójnym zwycięstwie na Olimpiadzie Waldemara Cierpińskiego.
To właśnie jest bieganie
Niezależnie od końcowego wyniku każdy z nas wkłada w to wiele sił i zaangażowania. Często amator o wiele więcej od zawodowca. Szanujmy się, ważmy swoje wypowiedzi na Forach. Przestańmy rozmawiać o tym że grochówka po biegu była z rzadka lub zabrakło wody! Macie już chyba wystarczająco dużo koszulek technicznych i medali, a dobrze zjeść możecie w restauracji. Porozmawiajmy o wynikach, naszych rekordach, metodach treningowych, ciekawych wyjazdach. O tym, co powinno nas nakręcać do biegania. A igrzyska olimpijskie w Tokio już za rok.
Bieganie jest jedno.
Dodaj komentarz