Amatorscy zawodowcy

Artykuł napisany w 2008 i ciągle aktualny!

Wielu z nas to doświadczeni amatorzy, biegający maratony na poziomie wymagającym poświęcenia w treningu, systematyczności, wiedzy. Wielu z nas ma ambicje sportowe. Wielu uczestniczy w maratonach z zamiarem sukcesów w swoich kategoriach wiekowych. Walczycie i startujecie na podobnych zasadach jak tzw. zawodowcy. I wcześniej czy później będziecie mieli problem z dalszą progresja wynikową.  W wielu nieformalnych rozmowach z „prawie zawodowcami” spotykam się z problemem braku poprawy wyników. Mimo zwiększenia kilometrażu, zmiany trenera, czy metody treningowej nie widać postępów – a nawet – niezrozumiałe pogorszenie dotychczas osiąganych rezultatów. Poziom reprezentowany przez amatorów w kategoriach masters – wymaga treningu prawie takiego samego jaki mają zawodnicy profesjonalni. Ba, wielu z amatorów trenuje tak ciężko, że niejeden senior z członkowstwem klubowym by się zdziwił. A najlepsi biegają i tak ok 20 minut wolniej od zawodników. Dlaczego tak się dzieje i jak temu zaradzić?

Większość amatorów rozpoczęła swoją przygodę ze sportem od startu w biegach ulicznych. A że mieli talent, chęci oraz zacięcie – to stopniowo osiągnęli całkiem przyzwoity poziom. Ale gdzieś na poziomie ok. 3:00 dla starszych, czy 2:40 dla młodszych kończy się progresja!  I nie pomogą kolejne super przygotowania. Masa pracy, wyrzeczeń, poświęcenia, a wynik podobny lub poprawa o 1 min 20 sek.?! Często/gęsto jednak, całkowita porażka i rezultat o kilka minut gorszy. Co jest? – trenowałem o wiele mocniej, zgodnie z poradami wielu fachowców, a i sam wiem już niemało! Wszystko się zgadza, ale problem jest gdzie indziej. Większość amatorów do startu w biegu maratońskim doszło tylko po kilku latach biegania. Nigdy nie byli juniorami, nigdy nie startowali na stadionie, nigdy nie ćwiczyli sprawności na sali, nigdy nie biegali w kolcach, nigdy nie robili ćwiczeń na płotkach, itp., itd. I to jest głównie ta przyczyna. Po prostu przeskoczyli pewien niezwykle istotny etap w rozwoju każdego sportowca. By osiągać znaczące wyniki w biegach maratońskich trzeba być również, a może przede wszystkim, bardzo dobrym zawodnikiem na krótszych dystansach. I ta sama reguła obowiązuje amatorów i zawodowców. A ilu naszych amatorów startuje na bieżni? Tylko kilkoro – a reszta co tydzień lub dwa “tłucze” większe lub mniejsze biegi uliczne. W Polsce to prawie nieznane zjawisko aby na lokalnym mitingu lekkoatletycznym znalazł się dla mastersów dystans 1500 m. Widzieliście coś takiego? – ja nie – no może poza Mistrzostwami Polski Amatorów. Na Zachodzie amatorzy biegają na stadionie. Biegają treningi i startują. Biegają krótkie przełaje. Po prostu ten trening jest bardzo podobny do tego jaki mają młodsi klubowi zawodnicy. Wtedy o wiele łatwiej o progresje, o kolejne rekordy. I w to trzeba zainwestować. Tu leży klucz do sukcesu. Trochę to trudne w polskiej rzeczywistości, ale się da. Polecam amatorom z ambicjami dołączyć do trenera w klubie sportowym z prawdziwego zdarzenia i wspólnie wykonywać treningi o strukturze zawodowca. Żadne kluby biegacza, gdzie trenerem jest trochę więcej wiedzący kolejny biegacz uliczny. Oczywiście, to rada dla tych którzy chcą coś osiągnąć. Macie trenować tak jak trenują zawodowcy / oczywiście struktura /, bo objętość oraz intensywność trzeba dobrać to poziomu, wieku, celów, itp. W porządnym klubie są trenerzy, którzy Wam pomogą. Julius Kipkorir

Przykład pozytywny zawodowca / do zastosowania dla amatora /:

Henryk Szost świadomie rezygnuje ze startów w biegach maratońskich w 2009 by poprawić się na krótszych dystansach. Przypominam, chłopak biega 2:12 i ma naprawdę duże możliwości i jest aktualnie najlepszy w Polsce! Świetna decyzja! Jeśli marzy o dużych wynikach, to powinien na 10 km biegać poniżej 28 minut, obudzony o 12 w nocy być w stanie przebiec 5 km w 13:40 a bez przygotowania lub po obozie biegać polówkę w 1:03. Inaczej gadanie o wynikach poniżej 2″10 można włożyć w bajki. I Wy macie zrobić to samo. Najpierw biegajcie 34 minuty na dychę a potem złamiecie 2:40 bez problemu.

No ale by biegać 34 minuty na 10.000 metrów – to już trzeba trenować na stadionie. I niektóre treningi biegać w kolcach. No i by nie złapać kontuzji, należy wykonywać tzw. sprawność. No i raz lub dwa w roku potrenować na małym obozie czy zgrupowaniu. Itd., itp…czyli wracamy do korzeni – to już klubowe bieganie. I w większości – jeśli tego nie zrozumiecie – to będziecie wykonywali pracę treningową niewspółmierną do osiąganych wyników! A stopniowo mieli problemy z jakąkolwiek progresją. Oczywiście są wyjątki – ale generalnie będzie to tak wyglądało.

Efektem treningów szybkościowych i sprawnościowych jest zdecydowania poprawa techniki i dynamiki biegania. Możecie się obrażać, ale wszyscy amatorzy o niezłym poziomie biegają brzydko! Więcej – nawet polscy zawodnicy czołówki nie pracują nad techniką. Bardzo duży błąd! Proszę popatrzeć na załączone zdjęcie Juliusa Kipkorira z ostatniego maratonu Cracovia. Technika, dynamika – idealne. Proszę spojrzeć na ułożenie bioder, pracę stopy w stawie skokowym, pracę ramion! Obserwowałem go podczas całego maratonu – ma to wrodzone, ale podobne cechy można  też wytrenować. Porównajcie to ze swoimi zdjęciami…

 

Ostania rada dla amatora z zacięciem – ale generalnie dotyczy to wszystkich polskich biegaczy. Trenujecie  za dużo i za wolno! Większość z Was oprócz biegania ma pracę i rodziny – nie możecie mieć takiej objętości i intensywności jak młody chłopak, który po treningu idzie spać. To droga do nikąd. Szkoda waszej pasji i pracy – za taki trening takie wyniki? Mam mały grymas w kącikach ust. To można zrobić mądrzej i mniejszym nakładem sił i środków.

Powodzenia i do zobaczenia na stadionie, amatorzy z ambicjami – tam jest Wasze miejsce. Wyniki w maratonie będą „afterwards”…

Darek Kaczmarski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.